kilka słów o łyżeczce, czyli BLW z głową
Powiedzmy sobie szczerze:
– łyżeczka jest przedmiotem: metalowym lub plastikowym lub kauczukowym, a nawet drewnianym, może być różnokolorowa, jej wielkość też może być różna
– łyżeczka jest przedmiotem, który – jak większość przedmiotów na tym świecie – nie ma nacechowania emocjonalnego, nie jest też zła lub dobra; po prostu jest – leży sobie i czeka, aż ją ktoś użyje
– łyżeczka nie jest narzędziem szatana ani narzędziem opresji, nie trzeba jej palić na stosie
– łyżeczka jest przydatna – możemy (jeśli chcemy) zjeść nią zupę, albo pomieszać (jeśli chcemy) herbatę
– łyżeczka jest przedmiotem, którego obsługi trzeba się nauczyć
– łyżeczka potrafi być fascynująca – można ją chwytać, obracać, lizać, wkładać do buzi, można nią mieszać w talerzu albo w piasku i wykonywać przeróżne eksperymenty
– łyżeczka jest przedmiotem, z którym prędzej czy później każde dziecko się spotka.
Oczywiste? Okazuje się, że niekoniecznie. Ze zdumieniem dowiaduję się bowiem z tej czy innej strony, że łyżeczka jako narzędzie opresji jest złem i należy pozbyć się jej z domu, zwłaszcza w momencie, gdy rozszerza się dietę dziecka. Czasem słyszę, że BLW stanowczo zabrania używania łyżeczki. Ba, nawet jej dotknięcie jest złe. Czasem słyszę (choć raczej powinnam napisać: czytam) również, że mamy używające łyżeczek są złe, okropne, beznadziejne, właściwie to nawet powinno się im odebrać prawa rodzicielskie…
Jakie to proste: zrzucić całą winę na tę nieszczęsną łyżeczkę, prawda?
A przecież to my mamy intencje. Ten niewinny przedmiot ożywa w naszych rękach i to od nas tylko zależy, do czego i w jaki sposób go użyjemy! Łyżeczka nie zaatakuje naszego dziecka. Nie wepchnie mu jedzenia na siłę do gardła. To MY to robimy. i tylko MY możemy tego NIE ROBIĆ.
Pamiętaj więc:
– łyżeczka na początku rozszerzania diety nie musi być w ogóle potrzebna – maluch może jeść sam z wykorzystaniem własnych rączek;
– łyżeczka może leżeć obok talerzyka – dziecko prędzej czy później zainteresuje się nią i zacznie używać (w dowolny sposób);
– jeśli jesz coś akurat łyżeczką, a maluch siedzi przy Tobie i rozdziawia buzię – możesz mu podać jedzenie na łyżeczce – to nie zrujnuje mu psychiki, obiecuję;
I WRESZCIE:
– jeśli z jakichś względów zdecydowałaś się rozszerzać maluchowi dietę karmiąc go – to wcale nie oznacza, że jesteś złą matką i Twoje dziecko nadal ma szanse uczyć się JEDZENIA (a nie bycia karmionym), jeśli tylko: będziesz czujnie obserwować, kiedy maluch chce jeść, a kiedy już jest najedzony (odwraca głowę? zamyka buzię? macha główką na znak nienienie? odpycha Twoją rękę z łyżką?), zaakceptujesz każdy wybór dziecka (CO chce jeść i KIEDY chce skończyć) powstrzymując się od „jeszcze jedną łyżeczkę, za mamusię”, będziesz podawać mu jedzenie tylko wtedy, gdy zobaczysz, że dziecko jest gotowe do przyjęcia łyżeczki z pokarmem, umożliwisz maluchowi samodzielne ściąganie pokarmu z łyżeczki, pomożesz mu opanować sztukę jedzenia, gdy tylko będziecie na to gotowi, a także podasz dziecku JEGO łyżkę – niech uczy się razem z Tobą!
Powodzenia!
PS nie oceniajmy się nawzajem. akceptujmy swoje wybory. nie wydawajmy prostych sądów w systemie zero-jedynkowym. OK? Cieszę się 🙂