Blog

opowieść laktacyjna 1

opowieść laktacyjna 1

moja opowieść o karmieniu piersią jest dość krótka ale konkretna 😉 kiedy wreszcie doczekałam się upragnionej ciąży, parę razy pojawił się temat karmienia, były zapytania jak zamierzam karmić, raczej żadnych sugestii. z resztą jakoś od początku wiedziałam, że chcę karmić tylko pół roku, nigdy nie czułam się jakoś ”zafixowana” na tym punkcie. po
porodzie, którym była CC pod pełną narkozą i dość ciężkim wybudzeniu, kiedy wreszcie poczułam, że mój Synek leży koło mnie, a właściwie przy mojej piersi, poczułam ulgę. że jest, że jest zdrowy i piękny- jak zdążył mi szepnąć Mąż 😉 przez pierwszy dzień właściwie oglądałam Go na zdjęciach, bo ciężko było mi się nachylić i w ogóle cokolwiek zrobić ze sobą a co dopiero z Dzieckiem 😉 ale karmiłam piersią, nie miałam obaw, nie bałam się, nie panikowałam. ale może miałam łatwiej ponieważ Leo od razu ładnie łapał cycuszka i jadł bez problemów. pamiętam, że w drugiej dobie miałam lekki zastój i wtedy dostał troszkę mleczka bo płakał. cierpliwa położna wytłumaczyła jak przez strzykawkę podawać mleko i Mąż się tym świetnie zajął. następnego dnia było już z powrotem karmienie piersią. po wyjściu ze szpitala ogarnięcie rzeczywistości, siebie i Młodego. karmiłam dalej piersią, choć przez pierwsze dwa tygodnie było to dla mnie bolesne, bo jak jadł to bardzo wszystko mnie bolało. był też etap krwawiącego sutka, ale tu również się nie poddałam! pamiętam nawet taką nocną sytuację, gdzie Młody mocno ssał a ja wyłam z bólu aż Mąż chciał mi Go ”oderwać” od piersi, ale zdołałam Go i siebie przy okazji uspokoić 😉 pokarmu miałam bardzo dużo, mleko tryskało tak, że mogłabym obdzielić jeszcze dwójkę innych dzieciaczków 😉 zdarzył się również zastój (chyba)- piersi nabrzmiałe, gorące, obolałe. telefon do szpitala, co robić. okłady z kapusty, zimne okłady i coś w ten deseń. tu już trochę przeklinałam i pamiętam jak dziś, że mając piersi jak z kamienia zastanawiałam się jak babki na własne życzenie robią sobie takie sztuczne balony i jak z nimi śpią 😉 nie spotkałam się nigdy na mieście podczas karmienia z aktami dyskryminacji czy z krzywymi spojrzeniami, ale sama starałam się karmić zawsze dyskretnie- w sensie przykryć pieluchą czy jakoś fajnie usiąść. karmiłam nawet podczas kursu pierwszej pomocy dla noworodków, gdzie za bardzo nie było się gdzie ”schować”, ale to w sumie też było towarzystwo, które było w podobnej sytuacji 😉
dotrwałam do piątego miesiąca, ppo tym czasie niestety przez nerwy związane ze zdrowiem Leo, pokarm zanikał, Młody się nie najadał i stwierdziłam, że nie będę męczyć ani siebie ani Jego. pierwsza butelke z mlekiem podała moja Mama, poszło właściwie bez większych problemów 🙂 świadomie wybrałam karmienie piersią, świadomie i w zgodzie ze sobą wybrałam okres, w jakim chce karmić i czas, kiedy chcę już przestać. nie słuchałam innych opinii, nie poddawałam się różnym sugestiom, a takowe też padły.. jestem szczęśliwa, że dałam mojemu Synkowi te 5 miesięcy,
rośnie zdrowo, je za dwóch i wszystko 🙂 patrząc na zdjęcia, na których karmię piersią, nie pamiętam już tego
okresu, nie przywiązuję do tego jakiejś specjalnej wagi. było fajnie, ale minęło. teraz są kolejne etapy. to, że potrafimy wytworzyć mleko i nakarmić nasze dzieci, jest niesamowite, ale nie wyolbrzymiam tego do nie wiadomo jak wielkiej rangi :)jedno, co zapadło mi bardzo mocno w pamięć, to to, że podczas karmienia Leo wydawał takie śmieszne dźwięki, jakby skrzypiące drzwi i stąd miał xywkę ”skrzypidełko” 😉 i uważam, że to fajnie jest mieć takie miłe i
wesołe wspomnienie!
Z życzeniami zdrowia dla was Mamy i dla Waszych Maluchów, mniejszych i większych, obyście zawsze mogły podejmować świadome decyzje w zgodzie z samą sobą!

Monika