Blog

co się czai za tamtymi drzwiami?

co się czai za tamtymi drzwiami?

Jesteś mamą? Spoglądasz na swoje dziecko/dzieci i uśmiechasz się? Wzruszasz? Zachwycasz pierwszym krokiem/pierwszym rysunkiem/zdaną maturą? Jesteś mamą dziecka, które właśnie wyprowadziło się z domu i ze łzą w oku wspominasz czasy, kiedy było malutkie? Jesteś mamą i przepełnia się radość, miłość, czułość i troska?

A pamiętasz tamte czarne drzwi? Pamiętasz tamten czarny pokój? Tę ciszę? Strach, przerażenie, bezsilność? Ból i łzy? Wiele czarnych, okropnych, przerażających myśli?

Może tylko zobaczyłaś w oddali tę ponurą budowlę, tę ścieżkę pełną kolców, odwróciłaś się i poszłaś w drugą stronę. Może uchyliłaś z bijącym sercem drzwi i już już chciałaś wejść, ale nagle Twoje dziecko zrobiło coś, że pobiegłaś do niego i nigdy już tam nie wróciłaś. Może usiadłaś w czarnym, ponurym pokoju, ale pojawiło się słońce (mąż, przyjaciółka, mama, inna kobieta, przyjaciel, nieznany przechodzień na ulicy), oświetliło twarz i ogrzało przemarznięte już członki, a Ty chwyciłaś jego dłoń i wyszłaś trzaskając drzwiami. Może weszłaś do tego domu, do tego pokoju, położyłaś się na łóżku, zakryłaś ciężką, czarną kołdrą i cały zewnętrzny świat przestał istnieć?

Niemal każda z nas, mam, które urodziły dziecko (nieważne w jaki sposób i nieważne JAKIE dziecko), przechodzi burzę hormonalną. U wielu wahania nastroju utrzymują się przez kilkanaście dni lub kilka tygodni, powodują płacz bez przyczyny, rozterki, niepewność a nawet strach i niechęć, by zostać samej z noworodkiem. Takie wahania często nazywane są baby blues i znikają, gdy hormony się uspokajają, a sytuacja w domu zaczyna być normalniejsza, czyt.: zaczynamy dogadywać się z dzieckiem.

Jednak nie zawsze tak się dzieje. Niekiedy czas nie goi ran, nie sprawia, że kobiecie jest lżej, łatwiej, weselej. Czasem jest coraz gorzej i coraz trudniej. Emocje, te których nie chciałybyśmy znać, przytłaczają nas. Strach, ból, rozpacz porywają serce, więżą umysł, zatruwają duszę. Czasem nie czujesz już nic, prócz bólu. Czasem widzisz tylko przeraźliwego smoka lub czarną wiedźmę, która zasłania ci świat. Czasem możesz już tylko leżeć lub płakać lub myśleć o tym, by nie było ani ciebie ani tego wymarzonego wyczekanego dziecka. I to już nie jest baby blues, to może być depresja. Depresja poporodowa, na którą cierpi więcej kobiet niż sądzisz, choć oczywiście w tym momencie to nie ma żadnego znaczenia. Bo ważna jesteś TYLKO TY.

I nie pomoże partner. Nie pomoże rodzina. Nie pomoże starsze dziecko. A gdyby tak zapytać psychologa? Psychoterapeutę? A może będą potrzebne leki? Posłuchaj mnie: to naprawdę NIEWAŻNE. Ważne, byś dała sobie pomóc.

I nie myśl, że jesteś złą matką, bo nie kochasz swojego dziecka tak, jak wydawało się, że będziesz.

Nie myśl, że jesteś beznadziejna i słaba, skoro nie możesz się pozbierać.

Nie myśl, że nie powinnaś być mamą, że się nie nadajesz.

Nie myśl, że zawiodłaś wszystkich.

Nie zawiodłaś. I pokochasz. Obiecuję Ci.

TYLKO DAJ SOBIE POMÓC.

***

Ten tekst nie jest obiektywny ani naukowy. Ale posłuchaj, ja też tam byłam. I daję sobie prawo, by o własnym piekle pisać zupełnie subiektywnie.

Mi się udało. Jeśli potrzebujesz/chcesz/nawet jeśli się boisz – pomogę Ci.